• Przez jakiś czas Retinger nie mógł się odnaleźć. Nowym premierem został Stanisław Mikołajczyk, a nowym Wodzem Naczelnym gen. Sosnkowski, w sierpniu The Times opublikował artykuł, w którym sugerowano podział stref wpływów w Europie na wschodnią przynależną Moskwie i zachodnią. Polska była oczywiście po stronie wschodniej, a po konferencji w Teheranie, która miała miejsce w listopadzie 1943 ostatecznie potwierdzono utratę kresów wschodnich II RP, o czym jeszcze nie wiedział polski rząd emigracyjny, a o czym prawdopodobnie wiedział Retinger jako co najmniej bliski współpracownik jeśli nie wprost agent MI 6. Możliwe, że ta wiedza była jednym z czynników, które zdecydowały o jego udziale w misji, która otrzymała kryptonim „Salamander”. O samej misji do dziś nie wiadomo nic pewnego. Faktem jest natomiast, że Retinger był najstarszym skoczkiem zrzuconym na terenie Polski, a wówczas mając 56 lat najprawdopodobniej najstarszym skoczkiem spadochronowym na świecie. Faktem jest również, że wszystko było utrzymywane w tak ścisłej tajemnicy, że o tej misji ze strony polskiej wiedział jedynie premier Mikołajczyk, ale w charakterze poinformowanego a nie inspiratora, więc za pomysłodawcę należałoby uznać albo samego Retingera, albo co bardziej prawdopodobne wywiad brytyjski. Retinger leciał do Polski, aby z całą pewnością przekonać się osobiście jakie są nastroje w kraju i czy istnieje możliwość porozumienia się stronnictw lewicowych w okupowanej Polsce z lewicującą częścią rządu na uchodźctwie w celu utworzenia wspólnej reprezentacji, którą Stalin byłby skłonny uznać za polskie legalne władze. Czy celem było również zapobieżenie wybuchowi powstania, które wtedy wisiało już na włosku tu zdania są podzielone.


  • To, że „Salamander” leciał zupełnie za plecami większości władz emigracyjnych, a przede wszystkim Naczelnego Wodza gen. Sosnkowskiego wzbudziło podejrzenia i w Londynie i w Warszawie. Kiedy we Włoszech w bazie w Brindisi, która obsługiwała ten sezon lotów do Polski zidentyfikowano „Salamandra” jako Retingera to poszła do Warszawy wyprzedzająca depesza, że poza plecami rządu leci do Polski architekt układu Sikorski-Majski, i że trzeba mu utrudnić życie. W Warszawie przyjęto Retingera z rezerwą, ale nie jak agenta. Spotkał się na przykład z gen. Borem – Komorowskim, przynajmniej na początku ulokowano go w bezpiecznej kryjówce. Było to efektem depeszy, jaką nadał gen. Sosnkowski do gen. Bora-Komorowskiego z prośbą o przyjrzenie się baczne kurierowi, ale bez wzniecania awantur. Na jakiś czas przed 4 kwietnia, kiedy miał skakać Retinger poszła jednak inna depesza bezpośrednio od płk. Demela ze sztabu gen. Sosnkowskiego do płk. Iranka-Osmeckiego wówczas już szefa Wydziału II KG AK, czyli wywiadu i kontrwywiadu jednoznacznie sugerująca, że Retingera należy zlikwidować z dopiskiem: „Wiesz, że takiego rozkazu nie można otrzymać, więc zwracam się z tym do ciebie”.


  • Iranek-Osmecki na pewno miał w tej kwestii wątpliwości. Można to wywnioskować choćby z faktu, że tego swoistego rozkazu nie wykonano od razu. Poza tym w pewnym sensie Retinger uratował we Francji także jego, bo przecież Iranek-Osmecki był na pokładzie samolotu, który przyleciał po Sikorskiego. Ostatecznie jednak zlecił on wykonanie wyroku członkini oddziału likwidacyjnego 933/W, czyli słynnego Wapiennika – Izabeli Horodeckiej „Teresie” w osobistej rozmowie, której świadkiem był jedynie jej bezpośredni przełożony mjr Stefan Fiszer „Ryś”. Akcja miała polegać na zasypaniu dokumentów Retingera białym proszkiem (prawdopodobnie wąglikiem) tuż przed jego odlotem do Włoch. Trudno powiedzieć czy była to pierwsza i jedyna akcja likwidacyjna wymierzona w Retingera. Wcześniej mówiono o zleceniu likwidacji, którą dostał inny żołnierz, a która została odwołana przez Naczelnego Wodza. Były też informacje o truciźnie dosypanej do herbaty przez pielęgniarkę Retingera. Faktem jest, że Retinger jakiś czas przebywał w szpitalu w Polsce, a potem jeszcze długo leczył się w Wielkiej Brytanii, gdzie jako pierwszy odwiedził go tam minister Anthony Eden co chyba jednoznacznie wskazuje już na brytyjskich organizatorów misji. Pseudonimy wojskowe i konspiracyjne często miały jakieś związki z rzeczywistością. Na przykład major Kula często nazywany był chytrym lisem stąd Lis-Kula, Iranek-Osmecki na początku miał jedno nazwisko, ale ukrywając się po dezercji z armii austriackiej używał nazwiska swojej babci i tak już zostało. Jeśli kryptonim Retingera próbować by tłumaczyć polskimi wierzeniami ludowymi mówiącymi o tym, że salamandra jest niezwykle odporna na ogień i sama potrafi nawet gasić pożary to i owszem „Salamander” okazał się niezwykle odporny jednak pożaru nie zgasił. Tydzień po odlocie Retingera wybucha Powstanie Warszawskie. Decyzja o podjęciu walki według wspomnień Iranka-Osmeckiego nastąpiła na odprawie KG AK w dniu 22 lipca około godz. 10:00, natomiast samą datę wybuchu ustalono 29 lipca na kolejnym spotkaniu na które Iranek-Osmecki dotarł spóźniony o godzinę ze względu na konieczność ominięcia łapanki. Miał ważne informacje dotyczące potężnego przeciwnatarcia wojsk niemieckich i pewność, że Niemcy przerzucają pod Warszawę doborową 73 Dywizję Spadochronową Herman Göring. Wiedział też, że na przedpolu Warszawy, mi. na linii Ostrów - Kołbiel - Siennica, trwa zacięta bitwa pancerna. Po zapoznaniu się z materiałami Bór-Komorowski przyznaje, że trzeba było zaczekać jeszcze kilka dni, ale rozkazu nie może już cofnąć.