• Pamiętam jeszcze czas kiedy w parku obok nowej szkoły w Rudzienku stał zaniedbany, a mimo to wciąż piękny dworek. Dziś jest tam pusty plac, a resztki zabudowań dworskich na przekór wszystkiemu opierające się upływowi czasu nie pozwalają zapomnieć o dawnej świetności tego miejsca. Dworek mimo że zniknął z lokalnego krajobrazu to nadal istnieje. Ocalił go nieżyjący już niestety profesor Marek Kwiatkowski, który przez niemal pół wieku jako kustosz, a potem dyrektor zarządzał Muzeum Łazienki Królewskie w Warszawie. Dworek został przeniesiony do stworzonego przez niego Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego w Suchej w powiecie węgrowskim i tam pieczołowicie odrestaurowany odzyskał dawną świetność. Drewniany, parterowy, postawiony na kamienno-ceglanej podmurówce swoim klasycystycznym stylem nawiązuje do pałacu w Rudnie choć nie koniecznie powstał w tym samym okresie o czym będzie jeszcze mowa. Dworek wykonano z modrzewiowych bali stosując konstrukcję zrębową z boniowaniem naroży elewacji wykonanym z desek. Siedmioosiową elewację frontową zdobi jednoosiowy, ale szeroki, bo czterokolumnowy portyk toskański zwieńczony trójkątnym szczytem z oculusem. Prostokątne okna wyposażono w rzadko już spotykane we współczesnych konstrukcjach drewniane okiennice. Słowem budowla wygląda dziś tak jak wyglądała niespełna dwieście lat temu w czasach jej powstania. Gdyby te ściany potrafiły mówić usłyszelibyśmy zapewne niejedną ciekawą opowieść o mieszkających tu ludziach. O tym kim byli, jak ich losy splatały się z głównym nurtem historii i z jakimi problemami zmagali się na co dzień. Myślę, że dla pełnego obrazu opowieść taką trzeba by jednak cofnąć nieco dalej i zacząć od moment kupna dóbr Rudno z przyległościami przez Marcina Chrzanowskiego co miało miejsce w roku 1791.


  • Marcin Chrzanowski z Chrzanowa Wielkiego i Małego (obecnie północne przedmieścia Grodziska Mazowieckiego) był człowiekiem dość zamożnym. Majątku dorobił się głównie dzięki piastowanym przez siebie urzędom w administracji I Rzeczpospolitej. Rozwój jego kariery zbiegł się w czasie z panowaniem Stanisława Augusta Poniatowskiego. W 1764 roku sejm konwokacyjny zawiązany miedzy innymi po to aby przygotować elekcję Poniatowskiego wprowadził wiele reform ustrojowych w tym powołał centralny organ skarbowy – Komisję Skarbową Koronną. Komisją kierowało kolegium dziewięciu komisarzy wybieranych przez sejm, a jej praca polegała na rozstrzyganiu sporów skarbowych co robił dział sądowy oraz na bieżącej kontroli podatkowej czym zajmowało się biuro administracyjne komisji. Prace samej komisji prowadzone były w czterotygodniowych sesjach raz na kwartał, natomiast biura pracowały nieprzerwanie przez cały rok. Marcin Chrzanowski zaczynał swą karierę w komisji od posady insygnatora Komisji czyli prokuratora broniącego praw skarbu koronnego, a było to w roku 1768. Funkcja ta była dość istotna i można przypuszczać, że Chrzanowski miał stosowne umiejętności, a może też kierunkowe wykształcenie pozwalające na objęcie tej posady. W wydziale sądowniczym było to stanowisko drugie w hierarchii ważności po insygnatorze Koronnym. Pensja insygnatora Komisji wynosiła 2 000 złotych polskich rocznie czyli ponad 160 złotych miesięcznie. Oczywiście trudno porównywać i przekładać to na dzisiejsze zarobki i ceny, ale jeśli para dobrych butów kosztowała wówczas 3 złote, a dziś kosztuje 300 zł to ówczesne 160 złotych można by uznać za dzisiejsze 16 000 zł niewiele mijając się z prawdą. Kolejnym szczeblem kariery w komisji było objęcie stanowiska regenta w dziale administracyjnym w 1778 roku. Biuro administracyjne składało się wtedy z kilku działów odpowiedzialnych za konkretne typy podatków np. kwartę, podymne, czopowe itp., a regenci kierowali poszczególnymi działami. Marcin Chrzanowski kierował działem pogłównego żydowskiego i odpowiadał za prawidłowe jego naliczanie i ściąganie. Zasadnicza pensja regenta była dużo wyższa niż insygnatora , nawet 8000 złotych polskich rocznie, co stosując przelicznik jak wyżej można by dziś przełożyć na 800 000. Godziny urzędowania były całkiem przyjemne bo podzielono je na dwie części: przedpołudniową od 8:00 do 12:00 oraz popołudniową od 15:00 do 18:00. Biura Komisji znajdowały się wówczas w pałacu Krasińskich (nazywanym również Pałacem Rzeczpospolitej) więc stosunkowo blisko towarzyskiego centrum stolicy gdzie można było miło spędzić te trzy godziny przerwy.